Zaskakujący strajk w stołecznej kolei sprawia kłopoty warszawiakom z aglomeracji

Zaskakujący strajk w stołecznej kolei sprawia kłopoty warszawiakom z aglomeracji

Poranek w środę stał się źródłem frustracji dla wielu dojeżdżających do pracy mieszkańców Warszawy i jej okolic. Torowiska kolejowe puste, podróżni zdezorientowani. Zapowiedziany na godzinę 6:00 strajk rozpoczął się przedwcześnie, a nawet pomimo wprowadzenia środków komunikacji zastępczej, przemieszczanie się po stolicy i pobliskich terenach było tego dnia znacznie utrudnione.

Protest w ramach Warszawskiej Kolei Dojazdowej (WKD) miał mieć swój początek o szóstej rano, jednak zaczęto go wcześniej, jeszcze przed porannym szczytem komunikacyjnym. O 5:41 na peronie stacji Podkowa Leśna Główna nie zjawił się oczekiwany skład. Ta niespodziewana sytuacja spowodowała, że wielu ludzi nie zdążyło na czas do pracy, szkoły lub uczelni.

– Strajk sobie wymyślili! Jak ja teraz dojadę do pracy? – z frustracją wyrażała swoje zdanie jedna z pasażerek Podkowy Leśnej relacjonującym sytuację dziennikarzom Interii.

Popołudnie nie przyniosło poprawy, gdyż pasażerowie musieli stawić czoła dalszym komplikacjom. Pociągi łączące miasta takie jak Grodzisk Mazowiecki, Podkowę Leśną, Komorów, Pruszków, Michałowice czy Opacz z Warszawą utknęły na najbliższych przystankach, nie ruszając się z miejsca przez dwie godziny. Zakłócenia w ruchu trwały co najmniej do godziny 8:00.

W odpowiedzi na strajk, zarząd Warszawskiej Kolei Dojazdowej „zaprosił” pasażerów do skorzystania z komunikacji zastępczej – Kolei Mazowieckiej. Wysłano również informacje o dodatkowych autobusach na kilku trasach. Mimo to, nie udało się uniknąć tłoku w miejscowej komunikacji.

Jak tłumaczyli przedstawiciele związku zawodowego, strajk jest wynikiem problemów finansowych. Związek Zawodowy Maszynistów Kolejowych postanowił zawiesić działalność w nadziei, że zarząd WKD zgodzi się podnieść pensje swoich pracowników.

Pracownicy Warszawskiej Kolei Dojazdowej oczekują podwyżki wynoszącej 1 tys. zł brutto od 1 lipca, a także kolejnych 800 zł brutto od przyszłego roku. Wiceprzewodniczący związku podkreślił, że celem jest dostosowanie wynagrodzeń do poziomu inflacji.

– Nie walczymy o to, by poprawić byt zatrudnionych w WKD, tylko o to, aby zachować ich status quo. Pracodawca wypłacił 500 zł (wyższą pensję – przyp. red.) od października, pomijając prowadzone negocjacje, ale nasze żądanie to tysiąc. 500 zł nie pokrywa inflacji – opisywał sytuację wiceprezydent ZZMK Sławomir Centkowski.