Tragedia na Trasie Łazienkowskiej: Sąd przedłuża areszt dla oskarżonego o śmiertelny wypadek

Tragedia na Trasie Łazienkowskiej: Sąd przedłuża areszt dla oskarżonego o śmiertelny wypadek

W ostatnich tygodniach warszawski sąd zajmuje się głośną sprawą wypadku na Trasie Łazienkowskiej, w którym śmierć poniósł 37-letni mężczyzna, a kilka osób zostało rannych. Oskarżony, Łukasz Żak, przebywa obecnie w areszcie, a sprawa budzi duże emocje zarówno ze względu na okoliczności zdarzenia, jak i działania osób z jego otoczenia. W artykule przybliżamy najnowsze ustalenia sądu i śledczych oraz przedstawiamy relacje świadków, które rzucają nowe światło na przebieg tragicznych wydarzeń.

Areszt tymczasowy wydłużony – powody decyzji sądu

Podczas ostatniej rozprawy sąd zdecydował o przedłużeniu tymczasowego aresztowania Łukasza Żaka oraz pięciu innych podejrzanych, którzy mieli utrudniać prowadzenie śledztwa. Sędzia uzasadnił tę decyzję realną obawą, że oskarżeni mogą próbować wpływać na poszkodowanych bądź świadków, a także popełnić kolejne przestępstwa. Postępowanie wobec Kacpra D., który także pojawił się w aktach sprawy, zostało wyłączone do osobnego rozpoznania.

Prokuratura podkreśla, że nie chodzi tylko o sam wypadek, ale również o działania podjęte tuż po nim. Podejrzani mieli nie tylko próbować zatuszować udział Żaka w zdarzeniu, lecz także nie udzielili pomocy poszkodowanym na miejscu kolizji. To właśnie te okoliczności stały się jednym z kluczowych argumentów za dłuższym aresztem.

Zeznania świadków – co naprawdę widzieli?

Na wtorkowym posiedzeniu sądu pojawiło się sześciu z ośmiu wezwanych świadków, którzy mieli najwięcej do powiedzenia o przebiegu wypadku. Najistotniejsze informacje przekazała para podróżująca Trasą Łazienkowską w chwili tragedii. Świadek zeznał, że zauważył szybko nadjeżdżający biały samochód, który – jak wynika z ustaleń – prowadził Łukasz Żak. Po uderzeniu w forda focusa, para natychmiast udała się na miejsce zdarzenia, by pomóc poszkodowanym. Warto zaznaczyć, że przekazali policji własnoręcznie wykonane nagranie z momentu wypadku, co może okazać się kluczowym dowodem w sprawie.

Podczas przesłuchania mężczyzna rozpoznał dwie osoby obecne na sali sądowej jako tych, których widział w dniu zdarzenia. Jego partnerka podkreśliła, że volkswagen arteon poruszał się z niepokojącą prędkością, co potwierdza zarzuty śledczych dotyczące rażącego przekroczenia limitu prędkości.

Rekonstrukcja zdarzenia i działania po wypadku

Do tragicznego wypadku doszło we wrześniu 2024 roku, na jednym z głównych stołecznych arterii. Według ustaleń prokuratury, Żak kierował volkswagenem arteonem i jechał z prędkością przekraczającą 220 km/h, podczas gdy obowiązujące ograniczenie wynosiło zaledwie 80 km/h. W wyniku zderzenia z fordem, którym podróżowała rodzina, śmierć poniósł jeden z pasażerów, a pozostali – w tym dwoje dzieci – doznali obrażeń wymagających hospitalizacji.

Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej, gdy po wypadku oskarżonemu pomagały osoby z jego otoczenia. Pomoc ta miała umożliwić mu oddalenie się z miejsca zdarzenia i utrudnić działania organów ścigania. Ostatecznie Łukasz Żak został zatrzymany na terenie Niemiec na podstawie europejskiego nakazu aresztowania i przetransportowany do Polski.

Konsekwencje i kolejne kroki w sprawie

Tragiczny finał przejażdżki miał ogromny wpływ na życie wielu osób. Zginął 37-letni Rafał P., a jego żona i dzieci trafili do szpitala. Również pasażerka auta prowadzonego przez Żaka została ciężko ranna. Oskarżony przyznał się do prowadzenia pojazdu i przekroczenia prędkości, wyraził też skruchę wobec rodziny ofiary oraz współoskarżonych.

Łukaszowi Żakowi grozi kara od 5 do 30 lat więzienia. Prokurator podnosi także zarzut złamania sądowego zakazu kierowania pojazdami, który obowiązywał go w chwili wypadku. W przeszłości odbywał już karę pozbawienia wolności za podobne przewinienia. Postępowanie sądowe trwa, a kolejne rozprawy mają przynieść odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące tej tragicznej nocy oraz ewentualnej odpowiedzialności wszystkich zamieszanych osób.